sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział III + małe przeprosiny.

Witam was serdecznie po bardzo długiej, bo trwającej niemal rok przerwie. Wiele się w moim życiu zmieniło, ale to nie blog o moim życiorysie tylko o przygodach Oyany :) Przepraszam za tak długą nieobecność, ale w ramach rekompensaty daję nowy rozdział, całkiem świeży i pisany nieco inną ręką - po roku nawet i umiejętności pisania u człowieka ulegają zmianie ;)

Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu.


Rozdział III

Oyana oczekiwała za drzwiami gabinetu Lidera na swojego nowego współlokatora, słyszała cichą rozmowę, a raczej bełkot który przedostawał się przez grube kamienne ściany. Wodzona wrodzoną ciekawością postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej o ludziach z którymi miała zacząć współpracę, wychowana przez ulicę, chciwość i fałsz zawsze starała myśleć się racjonalnie i sprytnie zachowując przy tym instynkt przetrwania. Czasami jako porzucone dziecko wśród kurzu i brudu czuła się jak zwierzyna... za nic nie chce tam wracać. Musi tutaj zostać, a oni nie mogą wiedzieć o niej za dużo.

Przyłożyła policzek do zimnej kamiennej ściany, była bardzo niewygodna i chropowata, a jej temperatura nieprzyjemnie szczypała w policzek, mimo wszystko rozmowa nadal brzmiała jak bełkot, a raczej setki bełkotów. Domyśliła się, że gabinet Lidera jest pod wpływem chakry, tak aby nikt nie mógł podsłuchać odbywających się w środku rozmów. Na szczęście w życiu radziła już sobie z gorszymi rzeczami. Przymknęła oczy i rozpoczęła bardzo cicho pieśń...
- W każdym oddechu, rozbrzmiewa mała nuta
Póki głos pędzie rozbrzmiewał,
Póki melodii rozpoznajesz smak
Twoja moc wciąż i zawsze będzie trwać.
- To początek, który zawsze musiała powtarzać, inaczej pieśń nie zadziała, tego nauczyła ją tamta kobieta, bardzo stara i mocno nadgryziona zębem czasu.
-To co nieprzeniknione, ustąpi wraz
Chcę usłyszeć wszystko na czas… - Pamięta jak uczyła ją dobierać rym w taki sposób, by pieśń układała się we zwrotki, pamiętała również jej nieświeży oddech i zapach zgnilizny w jej piwnicy, pamięta to jakby było zaledwie wczoraj, a przecież to już kilka lat odkąd tamta stara kobieta po prostu zniknęła zabierając większość tajemnicy ze sobą…
Po zakończeniu zaklęcia, bo tak nazywała to tamta kobieta, skały ustąpiły a raczej, chakra która opatulała kamienne ściany została nieco naruszona a wszystko wokół stało się niezwykle akustyczne. Oyana wyostrzyła swój zmysł słuchu i dotarły do niej pierwsze zdania rozmowy, jakby wszystko działo się tuż obok niej.
- Coś się stało podczas tej misji? - bezbłędnie rozpoznała głos Paina, od dziecka potrafiła błyskawicznie przypisywać głos do odpowiedniego człowieka, oczywiście o ile go kiedykolwiek słyszała.
- Kabuto nas zaatakował… - Wyczuła w głosie chłopaka wyostrzoną nutę, która wskazywała na to, że nadal jest zły, nie wiedziała tylko czy z powodu odniesionej wtedy rany, czy z samego faktu starcia z nim.
- I nic szczególnego? – Coś podejrzewa, wiedziała to – on naprawdę musiał coś o niej wiedzieć, czego nie powinien.
- Yyy… - zawahał się. Błagam nie mów mu, wrzeszczały myśli Oyany, tego przecież nikt nie może wiedzieć, to nie było nic wrodzonego a nauczonego, więc Lider nie miał prawa wiedzieć o jej czarach i lepiej aby tak pozostało. Nie mogła pozwolić aby się wygadał, zaczęła działać.
- Mglisty wietrze mój, całun opuść swój
Proszę zdąż na czas, odbierz słowa mu.

SASUKE 

Czuł się nieswojo pod bacznym okiem Paina, nie znosił kiedy go tak przepytywał, jednak nie mógł na to nic poradzić, jeśli chce przetrwać i doprowadzić wszystko do końca musi współpracować, wiedział to. Spojrzał raz jeszcze w głąb oczu Paina, czuł że jeśli dłużej będzie się wahał domyśli się, że coś ukrywa, jednak czy powinien mu powiedzieć? Ta dziewczyna tylko odśpiewała kilka linijek jakiejś bezsensownej pioseneczki pewnie tym samym wodząc jego czujność na manowce i nie poczuł kiedy użyła chakry, tyle. Jednak podświadomie czuł, że wcale tak nie było i wszystko próbuje sobie tylko racjonalnie wytłumaczyć. Postanowił zostawić tę informację dla siebie, może kiedyś być przydatna. 

- Nie, Liderze. Odniosłem tylko nieznaczną ranę, ale to wszystko – powiedział, a raczej wydało mu się, że powiedział, ponieważ nie usłyszał swojego własnego głosu. Czuł, że całe zdanie ugrzęzło mu gdzieś głęboko w gardle i nie jest w stanie go wypowiedzieć. Nie mógł powiedzieć absolutnie nic, chociaż wysyłał sygnały do mięśni twarzy te pozostały nie wzruszone, podobnie jak struny głosowe. Co jest do cholery?!
Wściekł się. Nagle poczuł mrowienie na ustach, teraz czuł, że może mówić … co to do cholery było?Jego sumienie, może podświadomość?
- Sasuke? Słyszysz mnie? - Pain dociekliwie dążył do odpowiedzi, dokładnie tak jakby spodziewał się czegoś nadzwyczajnego – oto kolejny powód dla którego sekret Oyany powinien zachować dla siebie, nie dla jej dobra, czuł w tym własne korzyści a lubił mieć stabilny grunt pod nogami.
- No? – ponaglał rudzielec.
- Nie liderze, - uspokoił się, gdy usłyszał sam swój głos, dla pewności jeszcze obserwował zachowanie Lidera, czy aby na pewno jego głos powrócił, ostatecznie po niezadowolonej minie Paina stwierdził, że już jest ok. - odniosłem tylko lekkie rany podczas walki, możemy być pewni, że Kabuto przekaże Orochimaru, że dziewczyna udała się ze mną. W dodatku wykazała się niezwykłym zmysłem taktycznym podczas walki.

OYANA 

Nadal niepewna poluzowała trochę całun pozbawiający Sasuke mowy, odetchnęła z ulgą kiedy usłyszała przeczące słowa chłopaka, miała tylko nadzieje, że się nie domyślił iż maczała w tym palce. Czuła jak walczył, jak chciał coś powiedzieć, czułą jak słowa próbowały się przedostać przez jej gardło jakby miała krzyknąć, czuła mrowienie na twarzy kiedy zmuszał swoje mięśnie do ruchu i czułą ten nieprzyjemny dreszcz przez cały czas trwania zaklęcia. Mimo wszystko wciąż trzymała Sasuke w swoich wodzach, nie mogła pozwolić by wypowiedział o kilka słów za dużo. Wyostrzenie zmysłów kosztowało ją dużo sił, ale za każdym razem starczało jej ich na więcej czasu. Dalej kontynuowała podsłuchiwanie. 

- To mnie nie dziwi, jest jeszcze nastolatką a już wiele przeżyła, powiedz mi ile znasz dzieci które przeżywają dzisiaj na ulicy? Trzeba zabijać by żyć, trzeba budzić litość i jednocześnie respekt, ulica to nie domek biednych dzieci … to walka o przetrwanie, starzy i młodzi zawsze tworzą zgrupowania i dzięki temu przeżywają, a ona dała sobie radę w pojedynkę.
Słuchała w milczeniu jak Lider opowiada o jej życiu jakby co najmniej przez cały ten czas obserwował go z boku. Dziwne uczucie w żołądku obudziło się w niej, gdy zrozumiała, że przeraża ją wiedza Paina, nie powinien o niej tyle wiedzieć, na ulicy spędziła kilkanaście lat i prawie cały czas była sama – nikt nie mógł mu o niczym powiedzieć. Kim on jest? Zadawała sobie pytanie, na które odpowiedź miała nadzieje znaleźć już wkrótce.
- Dlaczego nikt jej nie szukał? - spytał Sasuke.
- Nikt nie wiedział, że przeżyła tamten dzień... Było przecież o nim głośno, wszystko wskazywało na to, że ofiar było wiele, jednak nie byli w stanie doliczyć się małego dziecka o którym przecież nikt nie wiedział.
Usłyszała już tylko pomruk zrozumienia ze strony Sasuke i przyzwolenie na opuszczenie gabinetu. Bardziej zmęczona niż po podróży postanowiła zdjąć zaklęcie,
- Wietrze całun zdejmij, i w te pędy wiej mi,
Ponad wszystkie lasy i przez wszystkie czasy.
Po chwili w korytarzu pojawił się chłopak, przyglądając jej się dziwnie podejrzanie raczej nieświadomie dotknął swoich ust. Musiał czuć, że zdjęła z niego zaklęcie mrowienie i ledwie dostrzegalny chłód właśnie powoli opuszczał jego wargi i twarz. Posłał jej pytające spojrzenie na które nie zareagowała, domyślił by się, że wie o co chodzi a resztę dopowiedział by sobie sam, a na to pozwolić sobie nie mogła. 

Zaraz za nim pojawił się Lider obdarzając ich oboje surowym wzrokiem nakazał udać się do pokoju, jak też uczynili. Po serii skrętnych korytarzy i drzwi Oyana trafiła do małego korytarzyka w którym znajdowała się największa ilość drzwi, Sasuke otworzył te najdalej nich po prawej i zniknął za nimi. Podeszła nieco bliżej pozostając nadal nieufna, zza framugi dostrzegła niewielki pokój przypominający wyglądem nieco izolatkę, jedno łóżko, jedna szafa i drzwi. Nie było żadnego biurka ani krzeseł jakie zawsze dostrzegała przez okna nawet najmniejszych domów. 

-Tutaj będziesz spała – spojrzała na chłopaka, który wskazywał palcem na łóżko, było niewielkie, ledwie mieściła się na nim jedna osoba, dla jej walorów było idealne, ale przecież Sasuke był rosłym mężczyzną, nie mogło mu tutaj być wygodnie. - Tam masz się myć. - jego dłoń uniosła się nieco tak, że wskazywała teraz na białe, nieco zniszczone drzwi ze złotą obrotową klamką.
Dziewczynie nie umknął rozkazujący ton Sasuke i postanowiła nie puszczać mu tego płazem.
- Co to znaczy masz się myć? - Urzekła go groźniejszym spojrzeniem, które ewidentnie na niego nie zadziałało. - Będę się myła kiedy będę chciała i jak będę chciała, to że dzielisz ze mną pokój, nie znaczy że będę się dostosowywała do Twoich rozkazów.
- Po pierwsze, to nie ja dzielę pokój z tobą, ale ty ze mną – jego ton pozostał dziwnie spokojny, co wydało jej się odrobinę niepasujące do takiej rozmowy – po drugie, to że obiecałem cię nie skrzywdzić podczas podróży nie ma teraz najmniejszego znaczenia, więc nie denerwuj mnie jeśli chcesz stąd codziennie rano wychodzić w takim stanie w jakim przyszłaś. - przybrał nieco groźby to tego zdania, taż że zabrzmiało ostrzegająco, wiedziała, że ma rację, obiecał że nic jej nie zrobi w zamian za to, że ona obieca nie uciec przez całą podróż, oboje dotrzymali słowa, obietnica jest już nieważna, a Oyana nie miała z nim żadnej szansy podczas walki. - po trzecie, jesteś z ulicy, nie miałaś obowiązku mycia się, teraz go masz, śpisz ze mną w jednym pokoju więc masz nie cuchnąć na kilometr, bo inaczej będziesz spała na korytarzu, rozumiesz?
- Mylnie oceniasz ludzi ulicy, Sasuke. - Specjalnie użyła jego imienia, by pokazać tym samym że mimo wychowania bez dachu nad głową potrafi szanować zdanie innych, nie jest jakimś zbitym psem! - Spuściła nieco z tonu, wzięła dwa głębsze oddechy by przywrócić racjonalnie myślenie i nie dać się ponieść emocjom. - A ty gdzie będziesz spał?
- Nie twoja sprawa. Idź się umyj i odpocznij, jutro z rana zabieram cię na trening. Pain oczywiście obiecał wyszkolić cię na zabójcę godnego rangi S, ale nie zamierza przy tym kiwnąć nawet palcem.
- Dobrze. - jakoś obeszło to wszystko dziewczynę, poczuła się naprawdę zmęczona więc postanowiła posłuchać rady, by nie nazwać tego poleceniem i udała się do łazienki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz