sobota, 12 października 2013

Rozdział II

Oyana podbiegła do swojego towarzysza by obejrzeć paskudnie zapowiadającą się ranę, nie myliła się, to co zobaczyła całkowicie pasowało do nieprzyjemnych domysłów. Szeroka i długa rozszarpana rana, z której ciurkiem uciekała krew.
- Zostaw mnie, poradzę sobie. – Sasuke wyrwał ramię spod bacznego wzroku towarzyszki.
- Posłuchaj no, panie gburowaty – chłopak uniósł zaciekawiony jedną brew.
- Panie gburowaty? Wiesz przecież jak mam na imię, choć nie miałaś się tego dowiedzieć. Niech krew zaleje tego przeklętego Kabuto… wyrwał bym mu oczy razem z tymi jego brylami, wpakował je do gardła i stojąc obok obserwował jak dusi się przez wielkie szkła – dziewczyna wiele wysiłku musiała włożyć by się nie roześmiać, nie często słyszała tak zabawne groźby jak ta.
- Usłyszałam od jakiegoś małego idioty, jak rzekomo masz na imię, ale nie przedstawiłeś się mnie, więc nie będę ci mówić po imieniu, dopóki tego nie zrobisz.
- Pfff… niedoczekanie. – zakpił, a ona w ukryciu wykrzywiła usta w półuśmiechu. Jak wolisz, Panie Gburowaty, jak wolisz – pomyślała.
- Tak właśnie myślałam – uśmiechnęła się, tym razem otwarcie– a więc teraz mnie posłuchaj Panie Gburowaty i skończ mi przerywać. Ten kunai miał trafić we mnie, dotarło? Więc jestem odpowiedzialna za tą ranę, a teraz daj mi to ramię i przestań się zgrywać.
- Nie musiałbym cię osłaniać, gdyby nie… - ugryzł się w język.
- Gdyby nie co? – odparła oburzona.
- To nie twój zasrany interes! – wykrzyknął, był piekielnie wściekły. Dziewczyna powstrzymała wybuch emocji, zamknęła spokojnie oczy, wzięła głębszy oddech i wymierzyła w policzek swojego towarzysza siarczyste uderzenie.
- Grr.. – zawarczał jak pies – masz szczęście, że chroni cie rozkaz, gdyby nie ten zasrany immunitet, rozszarpałbym cię jak psa! – złość wręcz się z niego wylewała, co wystawiło Oyanę na kolejną próbę cierpliwości. Na szczęście jej siła woli wygrała tą ciężką bitwę. Wbiła swój skupiony wzrok i postanowiła zmierzyć się z burzowym oceanem jego spojrzenia, wiedziała, że gdy utonie jego złość uleci i pozwoli choć przez chwilę na coś na co niekoniecznie ma ochotę.
Mijały sekundy, między ich skrzyżowanymi spojrzeniami można było dostrzec iskierki. Cisza która ich ogarnęła odmalowała się na ich twarzach, wyrazy konsternacji u obu zmusiła ich do głębszych przemyśleń. Sasuke niechętnie musiał przyznać, że w tej dziewczynie coś jest... w jej spojrzeniu, głosie, a nawet tym jak marszczy brwi... jest idealnym przywódcą i cała ta dziwna energia jaka z niej promienieje, wręcz zmusza do wykonania rozkazu. Poddał się, z wściekłością oddał jej swoje ramie. Ku jego zdziwieniu nie siędnęła do torby po bandaże ani również nie użyła chakry. Przyłożyła lekko dłonie do głębokiego zacięcia, zamknęła oczy i zaczęła śpiewać. Jej głos był taki delikatny, nie pasował do jej władczej natury, którą przed chwilą odkrył chłopak. Nie miał zielonego pojęcia co robi Oyana i wręcz wydawało mu się to głupie, ale to co robił z nim jej głos zaskoczyło go najbardziej.
- W każdym oddechu, rozbrzmiewa mała nuta
Póki głos będzie rozbrzmiewał,
Póki melodii rozpoznajesz smak
Twoja moc wciąż i zawsze będzie trwać.
Rozbrzmał śpiew Oyany. Sasuke poczuł jak rozluźniają się jego mięśnie, wiatr, którego przedtem nie było poruszył jego włosy, które lekko muskały go po policzkach… a jej unosiły się wysoko w górze i falowały na wietrze, ptaki zaczęły wtórować do jej śpiewu.
  • Tama ludzkich krzywd, niechaj zniknie,
    Niech zabierze z sobą masę ludzkiej krwi – w tym momencie krew z ręki chłopaka, przestała się sączyć, a ta, która zdążyła już wypłynąć uniosła się do góry i uciekła gdzieś z wiatrem zostawiając tylko oczyszczoną, paskudną ranę.
    – natury zwykły bieg, przyspieszy wnet
    śpiew niech jej wtóruje z mocą mą. – zakończyła przyśpiewkę otwierając powolnie oczy.
- Jak- jak ty to? – spytał zaskoczony Sasuke. Dziewczyna zaśmiała się z ostatnią nutą jej melodyjnego tonu, jej policzki nieco się zarumieniły. Jej śliczny uśmiech pozostanie w jego pamięci już chyba na zawsze, czegoś takiego jeszcze nie widział, otłumaniony resztką mocy swojej towarzyszki nie był w stanie przez kilka sekund po tym zdarzeniu myśleć trzeźwo.
  • Bez zbędnych pytań. – odpowiedziała mu, uraczając go tym samym, kolejnym a zarazem jednym z najpiękniejszych uśmiechów jakie kiedykolwiek widział na oczy. Ksou, pomyślał, niech cię szlag trafi, przeklęta kobieto… będziesz moją zgubą.
    I mimo tego, że bardzo nie chciał, musiał przyznać, że jest niezwykle atrakcyjną kobietą i powoli oddaje się jej urokowi.


***
Na drugi dzień dotarli do miejsca jak go nazwał Sasuke „wyznaczonego w umowie”. Przed oczami Oyany pojawiła się wielka piaskowa skała i nie rozumiała, co w tym miejscu jest takiego niezwykłego, że nie mogła się o nim dowiedzieć wcześniej.
- Wielka skała, super…i co w niej takiego szczególnego? – zakpiła z Sasuke, który nic sobie nie zrobił z jej prześmiewek. Chłopak spokojnie podszedł do „wielkiej skały” przyłożył dłoń, wyszeptał kilka słów i nagle pojawiło się w niej niewielkie przejście.
- Proszę – Sasukę stanął obok wejścia – niedowierzające gburowate księżniczki przodem – wykonał ruch zapraszający do środka.
Dziewczyna obdarzyła go oburzonym spojrzeniem i ruszyła w stronę drzwi.
- Wal się – odwarknęła i zniknęła w skale.
Okazało się, że za wejściem znajduje się długi korytarz prowadzący na wprost, który po paru metrach się rozgałęzia na trzy inne drogi. Oyana stanęła pośrodku nich, oczekując swojego towarzysza.
- Ciebie interesuje ta droga na wprost, księżniczko – powiedział Sasuke.
- Nie nazywaj mnie tak! – krzyknęła zirytowana.
- Wiesz… mógłbym, ale przypomniałem sobie, że ty również się mi nie przedstawiłaś.
Minął ją i jej zaskoczoną minę, i ruszył przed siebie korytarzem prowadzącym na wprost. Dziewczynie zaczęła drgać brew z irytacji, ale zacisnęła zęby i wyruszyła za Sasuke.
Jej towarzysz czekał na nią, tuż pod ciemnobrązowymi drzwiami. Oyana dotknęła lekko metalowej, posrebrzanej klamki i wysłała pytające spojrzenie w stronę chłopaka, ten uśmiechnął się tylko, tak mocno, że aż policzki zakryły mu oczy i kiwnął twierdząco głową. Dziewczyna nacisnęła klamkę i zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi. Nagle w jej stronę poleciała książka, która z impetem uderzyła w ścianę tuż obok niej.
Naprzeciwko Oyany stał mężczyzna obrócony do niej plecami, w długim czarnym płaszczu z czerwonymi chmurkami otoczonymi białą obwódką.
- Ile razy mam do cholery jasnej mówić, że w drzwi się kurwa puka! – rozbrzmiał wzburzony krzyk. Dziewczyna usłyszała śmiech swojego towarzysza, podniosła leżącą obok niej książkę i cisnęła nią w głowę ciemnowłosego. Jego śmiech szybko ucichł, a na twarz rozlała się irytacja.
- O Oyana, wybacz mój wybuch, - dziewczyna spojrzała na swojego mówcę, był nim rudowłosy mężczyzna, z kilkunastoma kolczykami na twarzy, jego oczy były szare, przynajmniej tyle dostrzegła w świetle małej świeczki. – ale widzę, że Sasuke nie raczył poinformować cię o panujących tutaj zasadach, bardzo dobrze, że ta książka w końcu trafiła w łeb odpowiedzialnej za to osoby. – dziewczyna uważnie przyglądała się mówcy – Jestem Pain, ale wszyscy zwracają się do mnie Lider i od ciebie również tego wymagam, jesteśmy organizacją, która nazywa się Akatsuki, mówi ci coś ta nazwa?
- Hai, - dziewczyna nie kryła zniesmaczenia – bezlitośni zabójcy, rządni władzy nad światem, czy nie mam racji?
- Oj, przesadzasz… - Lider podszedł do półki z książkami, która znajdywała się po prawej stronie, przyglądał się z konsternacją książkom – mówią tak o nas ci, którzy się po prostu nas boją, my nie jesteśmy bezlitosnymi stworzeniami, po prostu bardzo konsekwentnie trzymamy się zasad i reguł panujących w naszych skromnych progach, a co do władzy nad światem… czy coś w tym złego, że chce naprawić tych wszystkich idiotów mordujących niewinne kobiety, zostawiając osierocone dzieci, które muszą się tułać latami po ulicach… Coś o tym wiesz, prawda? – krew Oyany zaczęła wrzeć z gniewu, Pain uderzył w jej najczulszy punkt.
- Czego ode mnie chcesz? – z jej głosu wyciekał jad.
- Nie denerwuj się, posłuchaj mojej oferty… masz pewną moc, która jest ukryta w głębi ciebie, nie bądź zaskoczona – dodał zauważywszy jej zdziwioną minę – nie miałaś o niej pojęcia, uaktywniła się, gdy byłaś bardzo małą dziewczynką, jednak nikt nie mógł cię później odnaleźć, bo jako dziecko ulicy nauczyłaś się perfekcyjnie chować, wracając, wiem, że nie masz gdzie żyć, udostępnię ci jeden z pokoi tutaj, zapewnię wyszkolenie godne zabójcy rangi S i spokojne życie, w zamian za to, będziesz wykonywać drobne misję i użyczysz mi swej mocy, by móc pomścić twoich rodziców i rodziców wielu innych sierot, co ty na to?
Dziewczyna w ciszy analizowała ponownie słowa Lidera i z niechęcią przyznawała mu rację. Trzeba się pozbyć tego szkodnictwa z ziemi… do tego będzie miała gdzie żyć, skończy się tułaczka na ulicach.
- Dobrze, zgadzam się.
W oczach rozmówcy dostrzegła błysk satysfakcji.
- Świetnie! – Chwycił książkę z półki i rzucił ją na biurko. Zasiadł za nim i wbił wzrok w Oyanę i Sasuke. – Chłopcze, od dzisiaj masz współlokatorkę.
-Nani?! – (tłmu. Co?!) rozległ się krzyk obu – chyba sobie żartujesz! – dodał Sasuke.
- Nie, mówię całkowicie poważnie. – Żyłka na czole ciemnowłosego prawie pękła, Oyana słuchała reszty w ciszy, miała gdzie spać, nie obchodziło ją z kim będzie dzieliła cztery ściany.
- Czy to już wszystko Liderze? – spytał się, ledwo panując nad gniewem. Zacisnął pięść.
- Nie, ty zostań, a Oyana jest wolna, możesz odejść. – ostatnie słowa skierował wprost do dziewczyny, wyszła więc z gabinetu i czekała cierpliwie na korytarzu.